Jestem bombardowana pytaniami, jak doszłam momentu, w którym czuję, że moje życie należy do mnie i zależy ode mnie. Długo się zastanawiałam, jak to wszystko ugryźć i co mogę Ci napisać. Jak opowiedzieć moją historię, żebyś mnie dobrze zrozumiał.
Nie wiem, czy dowiesz się tutaj czegoś mądrego, nie wiem, czy to wpłynie jakoś na Twoje życie. Wiem jednak, że chcesz poznać moją historię i to, jak postanowiłam zmienić swoje życie. Być może znajdziesz w niej dla siebie inspirację. A może właśnie jej tu szukasz, skoro interesuje Cię moja droga do miejsca, w którym jestem.
Zastanawiam się, od czego zacząć… ale chyba muszę od początku, dlatego przygotuj sobie ulubioną herbatę, kawę, a może kieliszek wina i usiądź w wygodnym miejscu. Za chwilę potowarzysz mi w mojej 29-letniej drodze. Zapraszam. Rozgość się w historii mojego życia.
Moment, w którym uświadomiłam sobie, że nie chcę prowadzić zwykłego życia opartego na stereotypach przypisanych każdej kobiecie ma swoje źródło już w najmłodszych latach mego życia. Wiedziałam, że nie chcę, aby moje życie opierało się tylko na prowadzeniu domu, zwykłej pracy i tradycyjnym małżeństwie. Stąd w mojej głowie pojawiały się odważne pomysły. Wiele osób mówiło mi, że bujam w obłokach, że tak nie jest, że życie zweryfikuje i pokaże mi, że się mylę… OK, ale ja głęboko wierzyłam w swoją wizję życia. Trud włożony w to, żeby mogło być inaczej, był ogromny. Spotykałam się z wieloma przeszkodami i nadal na nie natrafiam, i wiem, że przede mną jeszcze wiele różnych niespodzianek życiowych. Ale wiem też, że nie należy się nigdy poddać! Zawsze trzeba walczyć o swoje marzenia, bo życie ma się tylko jedno i nikt go za mnie nie przeżyje. Nikt!
Moje dzieciństwo nie należało do łatwych. Mimo wielkich starań rodziców, ich życie było usłane wieloma przeszkodami, być może na własne życzenie… Mogłabym się nad tym rozwodzić, ale to odrębna historia. Chcę Ci napisać o tym, co najbardziej Cię interesuje. Nie wiem, czy czytasz książki motywacyjne. Nie wiem, na jakim etapie rozwoju osobistego bądź zawodowego jesteś, jednak aby zaczęło się dziać cokolwiek w Twoim życiu, to musisz zacząć robić coś z pasją, zgodnie ze swoimi zamiłowaniami. Na szkoleniach, które prowadzę, zawsze powtarzam, że jeżeli nie lubisz swojej pracy, a wiesz, że musisz ją wykonywać, to rób to chociaż z uśmiechem i szukaj powodów do radości, nawet takich, które wydają Ci się głupie.
Wiele osób obserwując moje poczynania i dowiadując się, że postawiłam na rozwój osobisty, dziwiło mi się i zastanawiało się, po co mi to: „przecież i tak już jesteś ogarnięta”. Hm… ja tego nie czułam. Wiedziałam, że chcę czegoś więcej. Żeby móc dostać więcej, musiałam dać z siebie więcej.
Jak więc zaczęła się moja droga po „to więcej”?
Zaraz po szkole średniej, bez wakacji i bez czasu do namysłu, co dalej z moim życiem, rozpoczęłam staż w kancelarii podatkowo-księgowej. 6-miesięczny staż zakończył się w listopadzie w 2008 r., a już wcześniej wiedziałam, że muszę szybko iść do pracy, bo będę sama płaciła za studia. Grudzień był dla mnie wolnym miesiącem, a styczeń 2009 r. początkiem, jak się później okazało, 7-letniej pracy w prywatnej firmie budowlanej, która zajmowała się branżą elektryczną i elektroenergetyczną.
Wiedziałam, że chcę tam spędzić 3 lata, żeby w tym czasie zarabiać na studia, a po 3 latach zmienić pracę i iść dalej… Jednak życie nie toczyło się tak, jak chciałam, było pasmem przypadków i tego, co ludzie we mnie widzieli. Tylko, że w tym wszystkim nie było tego, co jest najważniejsze, czyli mnie samej. Wiedziałam, że się duszę. Przez pierwsze trzy lata pracy było cudownie, to fakt. Fajne pieniążki, samochód służbowy, z czasem mieszkanie, niestety na kredyt. I w pakiecie z kredytem strach przez odejściem z pracy, bo przecież mam zobowiązania. „Fajne życie” okazało się pułapką i porażką, kiedy zaczęłam postępować wbrew sobie. Brnęłam dalej, z czasem zaczęłam się godzić na pracę w trudnych warunkach, a „zapłatą” za to było leczenie… Razem z ciałem cierpiała też dusza, która usilnie domagała się zmian.
W głowie kłębiły się natarczywe myśli, że to nie jest życie, jakie chcę prowadzić. Zaczęłam więc szukać, i szukać. Na początku niezawodny okazał się „wujek Google”: „Jak zmienić swoje życie?”, „Jak znaleźć swoje pasje?”, „Jak znaleźć swoje hobby?”, „Jak odnaleźć i rozwinąć w sobie talent?” itp. Skąd mogłam wiedzieć, do czego się nadaję, skoro nie miałam okazji się o tym przekonać, ani nikt mi w życiu nie wskazał drogi, która mogłaby być dla mnie odpowiednia. Wiedziałam tylko, że chcę być kimś wyjątkowym, że chcę prowadzić życie inne niż moi rodzice, że chcę zostawić po sobie coś więcej niż wspomnienie życia w gonitwie od pierwszego do pierwszego.
Wydawało mi się, że jestem artystką, że mam taką duszę i zaczęłam bawić się w dekoratorkę wnętrz. Kupiłam stare krzesła w rupieciarni, które chciałam przerobić na ławkę. W praktyce okazało się, że to cholernie trudne i tak naprawdę mnie nie kręci. Zaczęłam więc szyć na maszynie, ale to też mnie nie porwało. Jednak się nie poddawałam i zapisałam się do szkoły, aby zostać dekoratorką i dodatkowo na florystykę, bo może kwiaty okażą się strzałem w dziesiątkę. Zajęcia były fajne, ale na dłuższą metę to nie to. Skończyłam studia licencjackie na kierunku: edukacja obronna i bezpieczeństwo publiczne, bo może byłoby fajnie pracować w policji albo w wojsku, a tak naprawdę wybrałam je, bo były tanie… Pracowałam w firmie elektrycznej, więc stwierdziłam, że zacznę studiować elektroenergetykę na Politechnice Białostockiej… i wytrzymałam tylko kilka miesięcy – matematyka, fizyka – matko, coś okropnego! Ze łzami w oczach zabrałam papiery, myśląc, że nie nadaję się do niczego. Minął jakiś czas i szukałam dalej. A to wzięłam się za jakieś robótki ręczne, plecionki z papieru… Oj, czego ja nie próbowałam. Szukałam, bo przecież na pewno mam jakiś talent. I tak za każdym razem, kiedy próbowałam coś zrobić, to nic mi nie wychodziło. Może było w tym wszystkim za mało mnie, a może to nie był odpowiedni czas. Nie wiem.
Wiem jednak, że moje życie zaczęło się zmieniać z dniem, kiedy uświadomiłam sobie, że umiem gadać, że gdzieś w głowie lubię patrzeć na wykładowców i że chyba lubiłabym mówić do innych, ale zupełnie nie miałam pojęcia, co z tym odkryciem zrobić. Szukając inspiracji i wykorzystując „kochanego wujka Google” trafiłam na Mateusza Grzesiaka, weszłam na YouTube i słuchałam tych motywujących filmików, ale dalej nie wiedziałam, jak ruszyć. Może to nie była właściwa dla mnie osoba. Aż nagle trafiłam na Kamilę Rowińską, pomyślałam – „O kobieta!” – to może ma inne spojrzenie. Zaczęłam od darmowego e-booka „7 kroków do osiągania ambitnych celów” i później zapisałam się na szkolenie „Kobieta Niezależna”.
Rok 2016, bodajże kwiecień – „Kobieta Niezależna”
Moje pierwsze szkolenie u Kamili, byłam przerażona – tyle osób na sali. Musisz wiedzieć, że Kamila daje możliwość dzielenia się lekcjami, jakie wyciągasz ze szkolenia i są kobiety, które się na to decydują. W głębi serca też chciałam się podzielić swoimi przemyśleniami, ale czułam ogromny wstyd. Już samo podejście do Kamili i zrobienie sobie z nią zdjęcia kosztowało mnie wiele, jednak przełamałam olbrzymi strach i wstyd. I jak widzisz, mam moje pierwsze zdjęcie z Kamilą. Przypomina mi ono o tym, jak długą drogę przeszłam, aby się zmienić.
Na „Kobiecie Niezależnej” była możliwość wykupienia wszystkich szkoleń u Kamili za naprawdę małe pieniądze. Zdecydowałam się na to, choć nie miałam przy sobie ani na swym koncie żadnych pieniędzy. Wiedziałam jednak, że jeśli bardzo się czegoś pragnie, to zrobi się wszystko, aby te pieniądze zdobyć. Zadzwoniłam wtedy do mego narzeczonego (obecnie męża) i poprosiłam o pożyczkę. Przelew został zrealizowany, a daty szkoleń zarezerwowane i fala zmian ruszyła… Droga nie była łatwa, pełna wielu zwątpień i różnych przeszkód po drodze, ale się nie poddawałam, jeździłam na te szkolenia z większym lub mniejszym przekonaniem. Pierwszym szkoleniem w ramach pakietu, jakie wybrałam, nie wiedząc na co dokładnie się piszę, był „ Zespół Marzeń” – szczerze, to nawet nie wiedziałam, o co chodzi w tym szkoleniu, ale wiedziałam, że jadę, bo pakiet wykupiony. Zupełnie „zielona” pojechałam, jak się później okazało, na jedno z trudniejszych szkoleń zaraz po „Mistrzu Sprzedaży”. Bo tam nie tylko się uczysz, ale musisz też ćwiczyć! Tak, następnego dnia masz zajęcia, jak na WF-ie. Nie widziałam w tym sensu, ale przyszedł moment, że zrozumiałam, jak ważne są treningi siłowe. Dlaczego?
Bo to one dają nam siłę do pokonywania naszych codziennych słabości i wiarę w nasze możliwości.
Rok 2016, lipiec – „Zespół Marzeń”
Szkolenie to, choć brakowało mi na tamten czas zespołu, ba, nie posiadałam nawet swej firmy, dało mi olbrzymią energię do tego, aby jednak myśleć o zmianie w swym życiu. Poznałam fantastycznych ludzi, którzy byli naładowani pozytywnym myśleniem, i zaczęłam wierzyć, że da się coś zrobić.
Jednak najbardziej przełomowym szkoleniem dla osoby, która boryka się z niezamkniętymi sprawami z przeszłości, z wieloma nieprzepracowanymi kwestiami, ciągle myślącej i marzącej o zmianach w przyszłości i stojącej w miejscu, było szkolenie „Zbuduj swoją wewnętrzną siłę”.
Rok 2016, lipiec – „Zbuduj swoją wewnętrzną siłę”
To szkolenie spowodowało, że zamknęłam swoją przeszłość, nie zastanawiając się już, co mogłam zrobić, a czego nie zrobiłam, wybaczyłam wszystkim tym, którzy nie do końca wywiązywali się ze swego życia w sposób odpowiedzialny. Zrozumiałam, jak ważne jest danie sobie szansy na realizację planów i marzeń. I zaczęłam AFIRMOWAĆ swoje lepsze życie. Afirmacje stały się moim przewodnikiem, są stałym elementem pracy nad rozwojem osobistym. Cudownie jest afirmować, a więc i wierzyć w dobre zdrowie, lepsze warunki pracy itp. Nauczyłam się pozytywnego myślenia. Ja, ciągła pesymistka narzekająca na swoją przeszłość, mająca pretensje do całego świata. Zrozumiałam, jak wiele mnie dotąd ominęło. To szkolenie otworzyło mi oczy, jednak strach jeszcze nie mijał. Proces zmiany jest trudny, wskazana jest bardzo duża cierpliwość. Następnym szkoleniem, na jakie się wybrałam, był trening asertywności, na który można było zabrać osobę towarzyszącą, więc pojechał ze mną mąż.
Rok 2016, październik – „Asertywny rodzic – partner – manager”
Szkolenie z asertywności pokazało mi, jak mogę o siebie zawalczyć w taki sposób, abym mogła czuć się dobrze sama ze sobą, odmawiając innej osobie. Zrozumiałam, że nie zawsze ktoś będzie zgadzał się z moim zdaniem. Zrozumiałam, że czyjaś wizja mojego życia, czy też wymagania bądź oczekiwania wobec mojego zachowania są czyimś wymysłem, a nie moim. W tamtym momencie poczułam, że staję się coraz bliższa zbudowania swojego nowego „Ja”. Zaczęłam rozumieć, jak wiele muszę w swoim życiu zmienić i przewartościować wszystko, począwszy od zmiany otoczenia.
Rok 2016, październik – „7 złotych zasad zarządzania sobą w czasie
Po tym szkoleniu wiedziałam już, jak działać. Oj, wiele się zmieniło, ale o tym napiszę już w podsumowaniu. Chcę, abyś pokrótce zaznajomił się z tym, co dało mi każde szkolenie. Proces ten jest złożony, czasami niezrozumiały. Niekiedy robiłam rzeczy, które nie do końca były dla mnie jasne. Po każdym szkoleniu wykonywałam zadania, aby móc otrzymać certyfikat. Bo to nie tylko szkolenie, na które pójdziesz, posłuchasz, wyjdziesz i zapomnisz. Chodzi o to, aby wdrożyć w życie zdobytą wiedzę i ciągle się uczyć, bo tylko dzięki temu najwięcej zapamiętasz i wyrobisz sobie pewne nawyki, które ułatwią Ci życie. Dzięki temu szkoleniu zrozumiałam, jak mądrze zarządzać swoim czasem. Wiedziałam, że wykonywanie tzw. „pierdół” nic mi nie przyniesie. Wiedziałam, że to jest ten moment, kiedy muszę postawić mój cenny czas na działanie. Kalendarz stał się moim przyjacielem, zapisywanie celów i ich rozpisywanie również. A dzięki temu także życie coraz bardziej poukładane. Zadania, jakie musiałam wykonywać po ukończonym szkoleniu dawały mi coraz więcej siły do podjęcia najważniejszej decyzji w moim życiu…
Przyszedł listopad, miesiąc, w którym podjęłam najważniejszą decyzję. I na tamten czas odpuściłam sobie kolejne szkolenie, czyli „Mistrza Sprzedaży”. Wiedziałam, że jestem już na skraju wyczerpania zawodowego. Nie wiem, czy wiesz, co to takiego, ale tkwiłam w „trójkącie dramatycznym” przez wiele lat, na początku nieświadomie, później świadomie.
Wypracowane wartości i zmiana przekonań spowodowały, że postanowiłam zrezygnować z pracy etatowej, w której spędziłam 7 lat. Ja, uważająca się za osobę odpowiedzialną, mająca kredyt na mieszkanie, która raczej nie mogła sobie pozwolić na bezrobocie ze względu na brak oszczędności… 1 grudnia 2016 roku złożyłam wypowiedzenie. Wiesz, co stało się dla mnie najważniejsze?! ODPOWIEDZIALNOŚC ZA WŁASNE ŻYCIE, A NIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA CZYJEŚ.
Przeżycie życia w taki sposób, jaki chcę, stało się dla mnie priorytetem. Mam je jedno i nie pozwolę go sobie już nigdy zabrać, zanurzając się w myśleniu poprzez pryzmat przeszłości czy też przyszłości. Ja, Justyna Augustyniak, szukająca złotego środka w swoim życiu, zaczęłam stopniowo go znajdywać. Jednak nie było łatwo, oj, nie było… Wiele rzeczy było pod górkę, wielka niewiadoma straszyła każdego dnia i nocy, a w głowie pobrzmiewało pytanie: „co dalej?”. A jednak początkowo myślałam, że będę góry przenosić, realizować wielkie marzenia, gigantyczne projekty itp. Zderzenie się z faktem, iż nie mam pieniędzy, przeinwestowanie swoich możliwości… Matko! Styczeń i luty były dla mnie okropne. Dużo wylanych łez, wielkie chęci na własny biznes. Tak bardzo chciałam otworzyć fitness club i nie rozumiałam ludzi, którzy mi mówili, że to nie jest dobry pomysł. W sercu gorzała wielka złość i żal, ale w końcu pojawiło się światełko w tunelu i przyszedł czas na ostatnie szkolenie z pakietu Kamili.
Rok 2017, luty – „Mistrz Sprzedaży”
To trudne szkolenie, daje w kość. Trochę rozgoryczona faktem, iż mam pod górkę, że tak wiele zrobiłam, aby się zmienić i nic! Jeju! Ale wiesz co?! Na wszystko potrzeba czasu i cierpliwości. Wszystko! Jeszcze nie rozumiałam, dlaczego coś mi nie wychodzi. Przeszłam „Mistrza Sprzedaży”, nie wiedząc, co będę sprzedawać. Siedziałam i piłam kawę, gdy podeszła do mnie jedna z uczestniczek, poznałyśmy się, pogadałyśmy, wróciłyśmy na salę i tak kolejne szkolenie zostało zaliczone. Wracając do domu i wiedząc, że muszę już coś zacząć robić, bo przecież nie mogę być na bezrobociu, postanowiłam, że jeżeli nie mogę prowadzić własnego biznesu, to muszę wrócić na etat. I wstałam w piątek z myślą, że będę rozwozić swoje CV, ale wtedy zadzwonił telefon. Zadzwoniła ta koleżanka, którą poznałam na „Mistrzu Sprzedaży” z pytaniem, czy może podać mój numer telefonu kobiecie, którą poznała na poprzednim szkoleniu, bo ona poszukuje kogoś do współpracy, a ja wspomniałam, że zajmuję się BHP… Zgodziłam się, ale bez przekonania, że coś mogłoby się zmienić. Jednak ta kobieta zadzwoniła, spotkałyśmy się i do dziś ze sobą współpracujemy. Wiedząc, jaką drogę przeszłam, postanowiłam wyruszyć po raz drugi na „Kobietę Niezależną”.
Rok 2017, maj – „Kobieta Niezależna” po raz drugi
Siedząc na tym szkoleniu, słuchając Kamili po raz drugi, będąc już bardziej świadomą osobą, dotarło do mnie, jak długą i krętą drogę przeszłam do zmiany. W 2016 roku na „Kobiecie Niezależnej” ogromnie bałam się wziąć mikrofon do ręki i podzielić się swoimi lekcjami z gronem 700 kobiet. W 2017 roku na „Kobiecie Niezależnej” wzięłam mikrofon i przedstawiłam swoje lekcje i to, jak zmieniło się moje życie w ciągu roku dzięki szkoleniom Kamili. Odezwało się do mnie sporo ludzi z pytaniami: „Naprawdę te szkolenia są takie cudowne?”, „Powiedz coś więcej o tym pakiecie master” – zaczęłam więc mówić i poznałam grono wspaniałych ludzi, którym mogłam pomóc, mówiąc, jak ważne jest to, aby nigdy się nie poddawać. Natrafisz na wiele trudności na swej drodze, to więcej niż pewne. Ale dzięki rozwojowi osobistemu przeczytałam też wiele wspaniałych książek, m.in. „Jak stworzyć swój pierwszy biznes” Mariusza Mszycy i Patrycji Mstowskiej-Borysiewicz. I z tamtej książki pamiętam, żeby w trudnych chwilach swojego działania przypominać sobie to, jaki cel założyłam sobie na początku. Dzięki temu wiem, że nigdy się nie poddam w drodze do realizacji swych marzeń. I że przeżyję życie w taki sposób, w jaki naprawdę chcę.
Przejście szkoleń, poukładanie sobie wszelkich spraw, spowodowało, że nie zaprzestałam ciągłej pracy nad sobą. Byłam uczestniczką rocznego wyzwania Kamili i co mi ono dało? Otóż przytoczę Ci mój post, który dodałam u siebie na Facebooku, a Kamila udostępniła go na swoim fanpage’u:
Czułam, że nadejdzie ten moment.
Nie do końca jednak wiedziałam, jak to napisać.️
Moje życie zmieniło się z dniem, kiedy podjęłam decyzję o pójściu na szkolenie „Kobieta Niezależna”.
Tutaj możesz poczytać o tym więcej. –> http://bit.ly/2wFKzSy
Dziś nadszedł dzień, kiedy czuję ogromną wdzięczność za to, że w moim życiu pojawiła się Kamila Rowińska i Angelika Chrapkiewicz-Gądek.
Wykupując na „Kobiecie Niezależnej” (w promocyjnej cenie) cały pakiet szkoleń Master Business Training…
Tutaj przeczytasz więcej. —> http://bit.ly/2hJ1H7d
…zwyczajnie się bałam, czułam olbrzymi strach. Wielka niewiadoma i pytanie, czy to wszystko będzie miało sens?
Nie wiedziałam nawet, po co mi szkolenie „Zespół Marzeń” http://bit.ly/2vl9drP – przecież ja nie miałam zespołu!
Kiedyś Steve Jobs powiedział: „Nie możesz połączyć kropek, patrząc do przodu; możesz je tylko połączyć, patrząc wstecz…”
To połączenie kropek stało się dla mnie bardzo ważne, kiedy w dniu takim jak dzisiaj, mogę się na chwilę zatrzymać, poddać refleksji, jak długą, ale jakże owocną drogę mam już za sobą.
Na „Kobietę Niezależną” wybrałam się po raz drugi tego roku – 28 maja, tego dnia uświadomiłam sobie, jak długą drogę przeszłam.
Rok temu chciałam wziąć mikrofon i powiedzieć parę słów, kiedy Kamila dawała możliwość podzielenia się swoją lekcją – nie zrobiłam tego, bo bardzo się bałam.
W tym roku, odważyłam się (będąc już po wszystkich szkoleniach u Kamili) i to było olbrzymie poszerzenie mojego pudełka komfortu.
Ileż mi to dało, ile wspaniałych kobiet podeszło do mnie, abym mogła powiedzieć coś więcej. Do tej pory motywuję innych, dzięki temu, że tak wiele w moim życiu się zmieniło. Inni pytają wprost, inni jeszcze się przyglądają.
A tu nie ma na co czekać!
Też kiedyś tylko się przyglądałam, bo wiem, jak trudno jest pokonać strach, dziś już tego nie robię, postawiłam na realizację swych marzeń.
Jakże ta droga jest ekscytująca… wolę sukcesy i porażki od siedzenia i patrzenia.
Szkolenie „Zbuduj swoją wewnętrzną siłę” http://bit.ly/2wGNDxN było dla mnie momentem przełomowym i tam właśnie poznałam Angelikę. :-*
I teraz miałam okazję przeczytać jej książkę „Zdobądź swój szczyt”, z której jestem na maksa dumna i którą polecam przeczytać każdemu, kto potrzebuje motywacji, wsparcia i wiary w siebie.
To niezwykła kobieta, posiadająca ogromną energię do życia, mimo swojej niepełnosprawności. To na tamtym szkoleniu, a teraz czytając tę książkę, mogłam sobie uporządkować i na nowo zrozumieć, jak wiele mogę zdziałać. ️
Zyskałam:
– nadzieję,
– wiarę,
– miłość do siebie,
– pozytywne nastawienie do życia,
– odwagę,
– wytrwałość
– determinację,
– szczęście.
Mam wzloty i upadki. Mam lepsze i gorsze dni. Jednak zawsze pamiętam o powrocie na właściwą ścieżkę, dzięki której zdobędę swój szczyt, zgodny z sobą! Pragnę zostać bohaterem swojego życia.
Angie, Twoja książka stała się moim przewodnikiem. To, co miałam do tej pory w mojej głowie, to, czego nie potrafiłam, to, co wydawało mi się niezrozumiałe, zaczęło układać się w piękną całość.
Tak jak Kamili jestem wdzięczna za pokazanie mi, jak życie potrafi być wspaniałe, kiedy zaczniemy się udoskonalać, szanować, uczyć, pokonywać strachy… , tak Tobie jestem wdzięczna za wystąpienie na szkoleniu u Kamili i tę książkę, dzięki której wszystko, co zdobyte, co nauczone, stało się jeszcze jaśniejsze.
Mam cel zdobyć swój SZCZYT! ️️
Wierzę w siebie bez obaw o porażkę, a kiedy nadejdzie, to będzie moją kolejną lekcją i dodatkowym doświadczeniem.
Ogromnie się cieszę, że będę mogła uczestniczyć na premierze Twojej książki. Odczuje to również jako mój malusi sukces do zmian!
To wspaniałe móc się inspirować najlepszymi!
Dziękuję Kamila Rowińska. <3
Dziękuję Angelika Chrapkiewicz-Gądek. <3
Książka Angie – tutaj –> http://bit.ly/2vNFYRC
Moje życie zmieniło się tylko dlatego, że ruszyłam tyłek z kanapy, bo przygotowałam się mentalnie, że choć nie będzie łatwo, to na pewno będzie fajnie.
I takie mam nastawienie do życia.
Z uśmiechem, wdzięcznością, odwagą, konsekwencją, odpowiedzialnością, wiarą i walką idę przez świat!
Obecnie jestem w Teamie RBC, co jest dla mnie olbrzymim wyróżnieniem. Móc pomagać najlepszemu zespołowi na świecie tak, aby inni uczestnicy mogli czuć komfort w trakcie szkolenia to zaszczyt.
Tak w wielkim skrócie wygląda historia moich poczynań w drodze na swój szczyt. Wiem, że rozwój osobisty jest nieunikniony, jeżeli pragniemy dokonać jakichkolwiek zmian, obojętnie w jakiej sferze życia, czy to rodzinnej, przyjacielskiej czy zawodowej. Jeżeli zaczniesz rozumieć siebie i stawiać na swoje dobro, to zobaczysz, jak wiele możliwości jest przed Tobą. Każdy z Nas, kto chce dokonać zmiany, musi zrozumieć, że naprawdę tego chce. Szukałam wielu możliwości, nie zawsze trafiałam na początku, nawet nic mi nie wychodziło, jednak się nie poddawałam, bo wiedziałam, że znajdę to, czego szukam, choć nie wiedziałam czego. Postawiłam na swój rozwój i dzięki temu prowadzę własną firmę Live by BHP& PPOŻ Justyna Augustyniak, w której zajmuję się prowadzeniem szkoleń, nadzoruję budowy, prowadzę wykłady, spędzam czas z ludźmi, których uwielbiam. Więcej się uśmiecham, szybko podnoszę i otrzepuję kolana z porażek, bo w końcu to one przybliżają mnie do mojego celu. Realizuję swoje marzenia, wierzę w siebie, dziękuję za to, co mam i jestem dumna z tego, co robię.
Na zakończenie zacytuję Kamilę, bo to zdanie jest dla mnie przesłaniem i mam nadzieję, że będzie i dla Ciebie:„Kończ to, do czego się zobowiązujesz, bądź człowiekiem rezultatów”.